Niezbędna energia w domu
Amatorowi trudno ocenić jak duże techniczne zmiany są konieczne. To zadanie dla fachowca. Dlatego właściciel domu powinien jak najdokładniej określić jaki ma być efekt końcowy – jakie nowe urządzenia chciałby mieć w domu (kuchenkę elektryczną, zmywarkę itd.), gdzie potrzebuje nowych gniazd, gdzie „po nowemu” mają być żyrandole, kinkiety i łączniki do ich uruchamiania. Na razie najlepiej w ogóle nie próbować zastanawiać się jak to zrobić!
Na to jest następny etap – konsultacja z elektrykiem. Przedstawmy mu dokładnie czego chcemy. Koniecznie wyjaśnijmy przy tym, czemu mają służyć nasze zamysły, np. że do sąsiednich gniazdek nad blatem ma być podłączony piekarnik, czajnik i mikrofalówka. To ważne, bo nie mogą one tworzyć jednego obwodu, choćby z racji zbyt dużego obciążenia. Fachowiec skonfrontuje nasze pomysły z rzeczywistością, przemyśli jak je zrealizować.
Czasem zaproponuje jakieś rozwiązanie zamienne. Bo jeżeli np. zechcemy zastąpić gazowy podgrzewacz wody w łazience elektrycznym przepływowym to może się okazać, że potrzebna by była do tego wymiana całego przyłącza pomiędzy domem i siecią. Jednak zastosowanie elektrycznych podgrzewaczy pojemnościowych (ze zbiornikiem wody) może już być jak najbardziej realne. Czasem też fachowiec zaproponuje coś, co nam nawet nie przyjdzie do głowy, a może znakomicie ułatwić całe przedsięwzięcie.
Zamiast pruć ściany w salonie, żeby umieścić łączniki oświetleniowe gdzieś indziej, można np. zastosować ich wersje bezprzewodowe (radiowe). To, ma się rozumieć, tylko przykłady. Im dokładniej ustalimy, czego oczekujemy, tym lepiej. Bo chyba nie ma nic gorszego, niż niezdecydowany inwestor, który 3 razy zmienia zdanie już po rozpoczęciu prac. A na koniec jeszcze przypomni sobie, że zapomniał powiedzieć o zasilaniu do rolet zewnętrznych...
Jasne określenie zakresu robót ma i tę wielką zaletę, że pozwala ustalić cenę za całość prac. Szczególnie w przypadku remontów, rozliczanie jakąkolwiek inną metodą (np. za punkt) nie ma sensu i zwykle prowadzi do sporów.
Osprzęt elektryczny
Najprostsze zadanie to wymiana samego widocznego osprzętu, czyli gniazd i łączników oświetleniowych. W końcu stary z czasem może ulec uszkodzeniu, pobrudzić się czy po prostu jego styl i kolor nie pasuje do nowej aranżacji pomieszczenia. Te elementy mogą występować w wersji tradycyjnej. Wówczas wymienić trzeba np. całe gniazdko – wyjąć je z puszki instalacyjnej, odłączyć przewody, podłączyć do nowego gniazdka, które umieszczamy w miejscu starego.
Jednak od lat coraz częściej stosuje się osprzęt złożony ze swoistych modułów. W tej wersji mamy mechanizm z przyłączonymi przewodami oraz wymienne elementy widoczne od zewnątrz. O ile więc sam mechanizm jest sprawny, wymieniamy tylko je. W praktyce jednak często przy wymianie widocznego osprzętu tak naprawdę chcemy jednak coś zmienić.
Przykładowo, zamiast zwykłego łącznika oświetleniowego założyć ściemniacz, albo dodać możliwość zapalania/ gaszenia światła z dwóch miejsc. To może wymagać już zmian w okablowaniu, ewentualnie zastosowania bezprzewodowych łączników albo bezprzewodowych przekaźników montowanych pod zwykłym łącznikiem – w puszce instalacyjnej. Tu trzeba uprzedzić, że w wielu instalacjach nie da się łatwo wymienić zwykłego łącznika na ściemniacz czy inny nowoczesny rodzaj osprzętu.
Wszystko dlatego, że do puszki instalacyjnej doprowadzona jest wyłącznie jedna żyła przewodu – fazowa (L), a wiele rodzajów osprzętu potrzebuje do działania jeszcze żyły neutralnej (N). Koniecznie zwróćmy na to uwagę także przy wymianie okablowania.
Niezwykle ważne zabezpieczenia
Bezpieczeństwo to priorytet w domowej instalacji elektrycznej. W końcu jej użytkownikami nie są fachowcy. Trzeba się więc liczyć z faktem, że niektóre ich zachowania mogą być po prostu nieodpowiedzialne i potencjalnie groźne. Zabezpieczenia dzielimy na kilka grup o różnym charakterze.
Wyłączniki nadmiarowoprądowe lub tradycyjne bezpieczniki topikowe, potocznie zwane korkami, występują w każdej instalacji. Montuje się je w rozdzielnicy. Każdy obwód ma osobne zabezpieczenie tego rodzaju. Wyłączają one zasilanie w razie przeciążenia (uruchomienia urządzeń o o zbyt dużej łącznej mocy) lub zwarcia. W ten sposób zapobiegają przede wszystkim uszkodzeniu samej instalacji – zniszczeniu przewodów lub przyłączonych urządzeń, ewentualnie pożarowi.
W starych instalacjach powszechnym problemem jest przeciążenie obwodów, niejednokrotnie prowadzące do zadziałania bezpieczników (wyłączników nadmiarowoprądowych). Rozwiązaniem jest wykonanie dodatkowych obwodów. Każdy musi być zabezpieczony wyłącznikiem nadmiarowoprądowym. Przy tym urządzenia przyłączone na stałe i/lub o mocy powyżej 2 kW powinny być zasilane każde z osobnego obwodu.
W kuchni powinniśmy mieć ich kilka, bo pracuje tam piekarnik, zmywarka, lodówka, elektryczny czajnik. Na potrzeby elektrycznej płyty grzewczej (kuchenki) należy zaś wykonać osobny obwód trójfazowy. Wyłączniki różnicowoprądowe weszły u nas do powszechnego użytku w latach 90. ubiegłego wieku. Popularnie, chociaż bardzo nieprecyzyjnie są nazywane wyłącznikami przeciwporażeniowymi.
W rzeczywistości nie zapobiegają one samemu porażeniu, ale w takiej sytuacji wykrywają upływ prądu z instalacji. Biegnie on przecież przez nasze ciało do podłoża i ostatecznie do gruntu. W takiej sytuacji odcinają zasilanie, zmniejszając w ten sposób skutki porażenia. Dlatego powinny być obowiązkowym elementem każdej instalacji domowej.
Niejednokrotnie jednak nie ma ich wcale, ewentualnie zabezpieczają tylko część gniazd. Zwykle te w łazience, pralni czy kuchni, gdzie zagrożenie ciężkim porażeniem jest większe. niż w pokojach. Złym rozwiązaniem jest też często spotykana wersja oszczędnościowa, w której jeden wyłącznik różnicowoprądowy zabezpiecza wszystkie obwody instalacji. Owszem, zyskujemy na bezpieczeństwie, lecz zadziałanie „różnicówki” z jakiegokolwiek powodu od razu pozbawia nas prądu w całym domu.
Nie mamy go aż do czasu znalezienia przyczyny awarii, a przynajmniej zidentyfikowania, w którym z obwodów występuje. Dla amatora to nie jest proste, a czasem i elektrykowi przysparza problemów. Dlatego w dobrze pomyślanej i wykonanej instalacji wyłączników różnicowych powinno być kilka. Wówczas na jeden przypada po parę obwodów i wyśledzenie awarii jest znacznie łatwiejsze.
Trzeba wiedzieć, że wyłączniki różnicowoprądowe wymagają układania obwodów przewodami trójżyłowymi. Poza fazową żyłą L muszą być jeszcze osobne żyły N (neutralna) oraz PE (ochronna). W wielu starych domach ułożono zaś tylko przewody dwużyłowe – ze wspólna żyłą PEN zamiast PE i N. Ograniczniki przepięć zmniejszają negatywne skutki gwałtownych skoków napięcia (przepięć). Mogą być one skutkiem uderzenia pioruna w linię zasilającą, przyłącze lub jego pobliże.
Występują także w przypadku rozmaitych problemów technicznych po stronie sieci. A na przepięcia szczególnie wrażliwe są wszelkie urządzenia elektroniczne. W dzisiejszych czasach może to oznaczać nie tylko awarię telewizora i komputera, ale również uszkodzenie elektroniki nadzorującej pracę kotła, pompy obiegowej itd. Ograniczniki przepięć zakłada się w rozdzielnicy, ewentualnie również w złączu (skrzynce z licznikiem).
Sama zasada ich działania jest prosta. W razie wykrycia nagłego wzrostu napięcia przekierowują one impuls prądu na żyłę PE i dalej do uziomu. Co ważne, występują w kilku klasach, różniących się istotnie szybkością działania i zdolnością do przejęcia energii przepięcia.
Żeby układ był skuteczny ograniczniki przepięć muszą być zamontowane szeregowo (jeden za drugim). Popularne listwy przeciwprzepięciowe, do których przyłącza się urządzenia elektroniczne, są tu ostatnim ogniwem w szeregu, bo działają szybko, ale nie są w stanie znieść dużej energii. Same mogą być nieskuteczne. Uziom ma za zadanie odprowadzać niebezpieczne napięcie do gruntu. Może ono pojawić się np. na metalowej obudowie uszkodzonego urządzenia elektrycznego.
Ale jak widać z poprzedniego punktu skuteczne uziemienie jest też warunkiem koniecznym właściwej pracy zabezpieczeń przeciwprzepięciowych. Bo gdzie inaczej odprowadzić impuls prądu? Uziemienie wspomaga też działanie wyłączników różnicowoprądowych. Jeżeli gdzieś pojawi się niebezpieczne napięcie i zostanie odprowadzone do gruntu to zadziała także zabezpieczenie różnicowe.
Celowo nie pisaliśmy jeszcze o tym, że uziom jest niezbędną częścią instalacji odgromowej (piorunochronu). Niestety, panuje rozpowszechnione przekonanie, że uziom jest konieczny tylko w domu z piorunochronem. Jak widać to nieprawda. A wiele domów, nawet całkiem nowych, nie ma jakiegokolwiek uziomu. W nowych budynkach standardem powinno być wykonanie tzw uziomu fundamentowego (zatopionego w ławie fundamentowej).
To bowiem najprostsza i najtańsza, a przy tym wystarczająco skuteczna wersja uziemienia. W istniejącym budynku można też wykonać tzw. uziom otokowy – w postaci metalowej pętli zakopanej w gruncie wokół budynku, albo uziom pionowy z wbitych w grunt prętów. O rodzajach uziomów piszemy szerzej w tekście na s. 212.
Wymiana okablowania
Omawiane do tej pory czynności związane z remontem były działaniami na ograniczoną skalę. Za to czymś na zupełnie inną skalę jest zastąpienie ułożonych w domu przewodów nowymi. Przede wszystkim dlatego, że okablowanie obejmuje przecież cały budynek, jego ściany i sufity (gniazda i oświetlenie).
W praktyce oznacza to zwykle konieczność robienia mnóstwa bruzd w tynku, układania w nich przewodów, a następnie szpachlowania, wygładzania i malowania. Nic więc dziwnego, że robi się to raczej niechętnie dopiero przy ogólnym remoncie budynku na dużą skalę. Jako zasadę należy przyjąć, że trzeba wymienić obwody gniazd i oświetleniowe ułożone przewodami aluminiowymi. Stosowanie cienkich przewodów z aluminium to taka oszczędność rodem z PRL.
Aluminium jest nieco gorszym przewodnikiem prądu niż miedź i, co najgorsze, wykonane z niego cienkie przewody łatwo się łamią, utleniają na końcach i luzują w zaciskach. A wówczas nietrudno o przegrzane i uszkodzone połączenia w puszkach instalacyjnych i w rozdzielnicy. Dziś przewody aluminiowe stosuje się tylko jako bardzo grube, powyżej 10 mm2 przekroju. Wówczas ich gorsze parametry mechaniczne nie są już problemem.
Ponadto zwykle takie przewody są 2- a nie 3-żyłowe. Także z tego względu nie spełniają dzisiejszych standardów bezpieczeństwa, bo nie nadają się do zastosowania wyłączników różnicowoprądowych. Najczęściej nie ma sensu wyciąganie starych przewodów ze ścian. Najlepiej jedynie odciąć od nich zasilanie w rozdzielnicy i pozostawić je w tynku. Następnie, zupełnie się nimi nie przejmując, wytyczyć nowe trasy, zależnie od tego gdzie chcemy mieć gniazdka i łączniki oświetleniowe.
W domu, w którym mieszkamy od lat przynajmniej świetnie wiemy gdzie są najbardziej potrzebne. Z kolei stare przewody miedziane można pozostawić bez zmian, o ile są 3-żyłowe i w dobrym stanie. Koniecznie należy sprawdzić też stan wszystkich połączeń przewodów w puszkach instalacyjnych. Bardzo często są one tam łączone przez skręcanie żył przewodów i, które następnie owinięto jedynie taśmą izolacyjną. To kolejne rozwiązanie oszczędnościowe z PRL.
Niestety, fatalne bo takie połączenie nie zapewnia pewnego styku, a jego stan jest właściwie nie do skontrolowania. Jeżeli to tylko możliwe takie połączenia należy wykonać na nowo, używając odpowiednich złączek, które dają pewne połączenie i dobrą izolację. Ma się rozumieć, że tego rodzaju złączki stosujemy także w rozbudowywanej części instalacji. Oczywiście, również do tych obwodów dodajemy nowe zabezpieczenia w rozdzielnicy. Natomiast nowe gniazda lub źródła światła można dodać układając po prostu dodatkowe okablowanie.
Czasem chcąc uniknąć tego całego bałaganu i w praktyce wyłączenia pomieszczeń z normalnego użytkowania na przynajmniej kilka dni właściciele domów decydują się np. na ułożenie przewodów po wierzchu ścian, w specjalnych kanałach z tworzywa sztucznego. Jednak lepiej taką decyzję dobrze przemyśleć. O ile takie rozwiązanie nie razi specjalnie w pomieszczeniu gospodarczym lub garderobie to w pokojach mieszkalnych ostatecznie raczej nie będziemy z niego zadowoleni. Tym bardziej, że w tym wariancie trzeba przecież zakładać natynkowe gniazda i łączniki oświetleniowe.
Co innego jeżeli potrzebujemy jedynie rozbudowy na dość niewielką skalę, np. dodania zupełnie nowego obwodu albo powiększenia istniejącego o kilka gniazd. Wtedy można spróbować ukryć przewody np. za listwami przypodłogowymi czy szafkami kuchennymi. Tym bardziej, że obecnie mamy bardzo bogaty wybór gniazd i łączników do montażu w meblach czy w blatach.
Autor: Jarosław Antkiewicz
Zdjęcie otwierające: LIVOLO Polska
Komentarze