Z założenia ma to przynieść znaczne oszczędności w zużyciu prądu, jednak w rzeczywistości wymuszona odgórnie wymiana ma też swoje negatywne strony, a przede wszystkim nie zawsze jest uzasadniona. Ponadto handlowcy i zwykli użytkownicy znaleźli sposoby na obejście niewygodnych przepisów.
We wszystkich krajach Unii przyjęto harmonogram wygląda on następująco:
- 1 września 2009 - wszystkie z bańką matową ("mleczną"); pozostałe o mocy ponad 80 W oraz świetlówki o klasie gorszej niż "A";
- 1 września 2010 - o mocy 75 W lub większej;
- 1 września 2011 - o mocy 60 W lub większej;
- 1 września 2012 - o mocy 25 W lub większej; 1 września 2016 - wszystkie żarówki o klasie "C" lub gorszej; będzie to dotyczyć głównie żarówek halogenowych.
Wprowadzające te zmiany rozporządzenie (Rozporządzenie Komisji (WE) Nr 245/2009 z dnia 18 marca 2009 r.) jest obszerne (28 stron) i dla laika praktycznie niezrozumiałe. Być może dlatego od początku z całą sprawą wiąże się szereg nieporozumień.
Czy mogę używać żarówek?
Wiele osób zastanawia się, czy w ogóle ma prawo stosować w swoich domach wycofane tradycyjne żarówki? Czy grozi za to jakaś kara? Unijne przepisy zakazują jedynie "wprowadzania do obrotu" - sklepy mogą wyprzedać już posiadane zapasy, a my możemy nadal używać żarówek. Grozi nam najwyżej problem z kupieniem nowych w miejsce zużytych.
Zmiany dotyczą jedynie typowych żarówek, używanych jako tzw. oświetlenia ogólnego. Żarówki specjalne, np. o zwiększonej odporności na wstrząsy, z założenia przeznaczone np. do warsztatów czy przenośnych opraw zewnętrznych, nadal mogą być sprzedawane bez żadnych ograniczeń. Analogicznie wygląda sytuacja z żarówkami do piecyków, lodówek oraz innych szczególnych zastosowań.
Przepisy rozporządzenia nie mają także zastosowania do kierunkowych źródeł światła, czyli wszelkich żarówek (w tym halogenowych) z różnego rodzaju odbłyśnikami (reflektorami), pod warunkiem że 80% strumienia świetlnego zawiera stożek o kącie rozwarcia do 120°.
Co zamiast tradycyjnych żarówek?
W miejsce wycofywanych tradycyjnych żarówek proponuje się stosowanie świetlówek, przede wszystkim kompaktowych, o takim samym trzonku, jak zwykłe żarówki, lamp LED (z diodami świecącymi) i żarówek halogenowych. Wymiana nie zawsze jednak jest tak prosta, jak mogłoby się wydawać i nie zawsze uzasadniona.
Źródła światła, poza zużyciem energii, różni także wiele innych cech. Najważniejsze z nich krótko zestawiono w tabeli.
Pod względem praktycznym poważnym problemem jest często różnica wymiarów zewnętrznych starych żarówek i ich "zamienników" (problem nie dotyczy tylko "halogenów" z bańką taką samą, jak żarówki standardowe). Z kolei świetlówki kompaktowe mają wprawdzie taki sam gwint - "duży" E 27 lub "mały" E 14, ale są dłuższe i wystają z płytkich opraw, powodując przykre "olśnienie".
Ponadto wiele żyrandoli i lamp ozdobnych nie ma kloszy osłaniających żarówki i wymiana na świetlówki zdecydowanie psuje ich wygląd. A sytuację utrudnia jeszcze inny sposób rozsyłu światła przez różne jego źródła. Tradycyjna żarówka świeci "dookolnie", świetlówka zaś - głównie poprzecznie do osi. W przypadku diod zaś problemem są ich małe wymiary, a w konsekwencji bardzo duża "punktowa" jasność.
Czasem świetlówki sprawdzają się zdecydowanie gorzej niż klasyczne żarówki. Przede wszystkim w miejscach, gdzie ze światła korzystamy często i/lub na krótko - w toaletach, pomieszczeniach gospodarczych, korytarzach, kotłowniach, garażach, piwnicach. Tam, z racji krótkiego czasu działania, oszczędności w zużyciu prądu i tak będą znikome, a kłopotem jest wrażliwość świetlówek na częste załączanie i opóźnienie w osiągnięciu pełnej jasności - z tego też względu wiele osób, które gasiło zwykłą żarówkę, świetlówkę pozostawia włączoną na dłużej. To oczywiście stawia pod znakiem zapytania realizację zasadniczego celu oszczędzania energii.
Ponadto w sezonie zimowym w nieogrzewanych garażach, piwnicach oraz oczywiście na zewnątrz świetlówki będą świecić znacznie słabiej, niż powinny. Nie wolno też zapominać, że w takich pomieszczeniach często występuje zwiększona wilgotność i zanieczyszczenie powietrza, na co wrażliwe są elektroniczne elementy świetlówki. A z racji znacznie wyższej ceny jej uszkodzenie to znacznie większa strata.
Sposoby na obejście niewygodnych przepisów
Praktycznie już w chwili wejścia nowych "energooszczędnych" przepisów w życie znane były sposoby ich ominięcia. W sklepach z artykułami elektrycznymi pojawiły się nagle, wcześniej praktycznie niespotykane np. w marketach budowlanych, żarówki "wstrząsoodporne".
Tego rodzaju żarówki, z grubszym i lepiej umocowanym żarnikiem, znane są od dawna i mają zastosowanie np. w tunelach, kopalniach, warsztatach. Jednak z powodzeniem mogą też służyć jako zamienniki tych zwykłych, "domowych" i prawdopodobnie tak są w ogromnej większości wykorzystywane. Takie żarówki są niestety droższe i kosztują 4-5 zł (może warto kupić w takim razie halogenowe, ze zwykłą bańką?), choć da się je kupić i za ok. 2 zł.
Część jest zresztą "odporna na wstrząsy" tylko z nazwy, a w rzeczywistości nie różni się niczym od tych już wycofanych. Nasi przedsiębiorcy, gdy tylko zorientowali się, że na tradycyjne żarówki nadal jest popyt, zaczęli sprowadzać je z Ukrainy, Rosji czy Chin, zmieniając tylko oznaczenia na opakowaniu.
Paradoksalnie, jeśli już używamy w domu zwykłych żarówek, to lepiej wybrać te pseudowstrząsoodporne niż rzeczywiście bardziej wytrzymałe. Te ostatnie mają niestety mniejszą skuteczność świetlną, czyli mając tę samą moc, dają mniej światła.
Różnica wynosi ok. 25% - zwykła żarówka 100 W daje strumień świetlny 1300-1400 lumenów (lm), a wstrząsoodporna ok. 1000 lm. W efekcie rzeczywistym skutkiem wprowadzenia przepisów, które miały służyć oszczędzaniu energii jest jej jeszcze większe marnotrawstwo.
Tego rodzaju praktyki i naginanie prawa to nie wyłącznie polska specyfika. Podobnie sytuacja wygląda w Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Niemiecki przedsiębiorca, sprowadzając dotychczas żarówki z Chin, zaczął nawet sprzedawać je nie jako źródła światła, lecz jako "minigrzejniki". W końcu przecież ponad 90% dostarczanej energii zamieniają na ciepło…
Dalsze losy tradycyjnych żarówek
Wbrew pozorom los żarówek nie jest wcale przesądzony. W rozporządzeniu jest zapis, że przed upływem 5 lat Komisja Europejska zweryfikuje skutki jego wprowadzenia - może więc zostać wycofane. Tym bardziej że od początku decyzja o "uśmierceniu" żarówek była bardzo kontrowersyjna. Opór użytkowników przed "uszczęśliwianiem na siłę" i decydowaniem za nich, co ma świecić w ich żyrandolu, nie jest bynajmniej czymś charakterystycznym tylko dla Polski.
Największą falę wykupywania ze sklepów tradycyjnych żarówek o większej mocy odnotowano w Niemczech i Austrii. W grudniu 2010 r. niemiecki eurodeputowany i przewodniczący Komisji Przemysłu Herbert Reul stwierdził, że zrobi wszystko, by przywrócić możliwość kupowania żarówek, a ograniczyć stosowanie świetlówek energooszczędnych. Głównym argumentem była szkodliwość rtęci, którą każda taka świetlówka zawiera.
W razie stłuczenia świetlówki rtęć jest niebezpieczna dla użytkowników. Reul oparł się na danych z niemieckiego Federalnego Urzędu Środowiska (UBA), którego przedstawiciele domagają się zakazu stosowania świetlówek w pokojach dziecięcych oraz by na opakowaniu znalazły się informacje o sposobie postępowania w razie stłuczenia świetlówki.
Nieprzemyślana
decyzja o wycofaniu tradycyjnych żarówekUnijni urzędnicy chyba niezbyt starannie przygotowali się do akcji wymiany klasycznych żarówek. Przede wszystkim zabrakło rzetelnej informacji dla konsumentów, np. o tym, w jakich sytuacjach świetlówki sprawdzają się dobrze, a w jakich nie. Na stronie Komisji Europejskiej dostępny jest np. program "ułatwiający" dobór zamiennika tradycyjnej żarówki (ec.europa.eu/energy/lumen/wizard/index_pl.htm), który proponuje zastosowanie świetlówki kompaktowej do pracującej na zewnątrz (niska temperatura), często włączanej i wyłączanej lampy, od której wymagamy natychmiast pełnego strumienia światła. Kłopot w tym, że świetlówka tych warunków w rzeczywistości nie spełnia. Na stronie KE używa się także pojęcia "żarówka LED", a żarówka ma już więcej cech wspólnych ze świecą niż z diodą świecącą. |
Zresztą ostatecznie obciążenie dla środowiska, w wyniku wymiany żarówek na świetlówki, raczej rośnie zamiast maleć. Zwykła żarówka to trochę szkła. aluminium, stali i wolframu. Substancji niebezpiecznych dla środowiska tam nie ma. Zaś świetlówka zawiera niebezpieczną rtęć (tak na marginesie, rtęciowe termometry wycofano właśnie ze względu na szkodliwość dla środowiska), trzonek jest wykonany z plastiku, a w jego wnętrzu znajdziemy ponad 20 podzespołów elektronicznych zawierających np. metale ciężkie. Problem zbiórki i utylizacji jest więc poważny, a ekologiczne korzyści z wymiany wątpliwe.
Dlatego dość powszechna jest opinia, że przymusowe wycofanie tradycyjnych żarówek to efekt działania lobby producentów (zysk ze sprzedaży 1 żarówki jest znikomy, ze świetlówki zaś znaczny). Trudno powiedzieć, ile w tym prawdy, ale jedno jest pewne - po wprowadzeniu nowych regulacji prawnych ceny świetlówek i żarówek halogenowych poszły w górę, choć producenci tłumaczą to wyłącznie wzrostem cen surowców.
opr. Jarosław Antkiewicz
zdjęcie wprowadzające: Osram
Komentarze