Ile okien i gdzie je umieścić?
Minimalną powierzchnię okien oraz to, jakie pomieszczenia w ogóle muszą je mieć regulują przepisy budowlane. Okna są konieczne w pokojach dziennych, sypialniach i gabinetach. Ich wielkość powinna wynosić nie mniej niż 1/8 powierzchni podłogi. Natomiast w pomieszczeniach sanitarnych, pomocniczych i technicznych (łazienka, kuchnia, kotłownia itd.) wystarczy 1/12 powierzchni podłogi. Jednak w tego rodzaju wnętrzach dopuszcza się nawet całkowitą rezygnację z okien, o ile uzasadnia to układ funkcjonalny wnętrz - np. łazienka położona jest w środku budynku, z dala od ścian zewnętrznych.
Kuchnia w domu jednorodzinnym jest przypadkiem wyjątkowym - musi mieć własne okno albo przynajmniej być wydzielonym aneksem kuchennym w pokoju dziennym, a ten (oczywiście) musi być oświetlony światłem dziennym.
Tyle przepisy, ale obecnie okna są zwykle znacznie większe. Z jednej strony to efekt swoistej mody, a z drugiej postępu technologii. Ich powiększanie ponad miarę bywa przyczyną kłopotów. Za bezpieczną granicę można uznać 1/4 powierzchni podłogi. Dlaczego często decydujemy się na jeszcze większe?
Małe, duże i zbyt duże okna
Trzeba uczciwie przyznać, że przeszklenie zajmujące np. całą ścianę salonu potrafi wyglądać wyjątkowo efektownie. Ponadto zwolennicy energooszczędnego budownictwa przekonują, że takie duże okna skierowane na południe (najbardziej nasłoneczniona elewacja) dają w sezonie grzewczym niebagatelne zyski ciepła. Jednak, co pożądane zimą - latem potrafi być utrapieniem.
Dlatego, jeżeli decydujemy się na duże okna na nasłonecznionej elewacji, powinniśmy od razu przewidzieć sposób ich zacienienia. Możliwości jest wiele: markizy, rolety, żaluzje, czy w reszcie drzewa posadzone przed domem (wybierajmy liściaste, aby nie zabierały światła zimą). Im wcześniej o tym pomyślimy, tym lepiej. Optymalne jest uwzględnienie tego już w projekcie, bo wtedy np. bez trudu ukryjemy rolety zewnętrzne, chowając je w grubości ściany.
Istotne jest również to, że jedynie okna skierowane na południe, lub nieznacznie od tego kierunku odchylone, dają w skali sezonu grzewczego większe zyski ciepła niż straty. Innymi słowy, nawet przez bardzo dobre okno umieszczone np. na wschodniej ścianie, więcej ciepła ucieknie, niż trafi do wnętrza w postaci promieniowania słonecznego.
Nie warto zbytnio przejmować się pomysłami niektórych propagatorów "energooszczędności", którzy chcieliby nie robić okien tam, gdzie energetycznie jest to niekorzystne, zwłaszcza na północnej elewacji. Nawet niewielkie okno w kotłowni, pomieszczeniu gospodarczym lub łazience - choć nie jest absolutnie konieczne - zwiększa funkcjonalność tych wnętrz. Choćby dlatego, że wchodząc do nich na krótko, nie musimy zapalać światła.
Ponadto trzeba wyraźnie podkreślić, że chociaż izolacyjność cieplna okien jest coraz lepsza, i tak pozostają one daleko w tyle za ścianami zewnętrznymi. Obecnie maksymalny współczynnik U dla ścian wynosi 0,25 W/(m²·K), dla okien zaś 1,3. To ponad pięciokrotnie więcej. Wprawdzie da się kupić też takie o ciepłochronności na poziomie 0,6 W/(m²·K), jednak ściany pasywnych domów mają U = 0,1.
Z kolei zwiększenie rozpiętości nadproży i eliminacja filarów międzyokiennych utrudnia zaprojektowanie i wzniesienie budynku. Niemal wszystko da się zrobić - możemy mieć nawet jedną taflę szkła (bez podziałów) o powierzchni kilku metrów kwadratowych. Liczmy się i z tym, że cena będzie znacznie wyższa, a ryzyko popełnienia błędów wykonawczych większe.
Inwestuj w jakość okien
Za dobrą jakość trzeba odpowiednio zapłacić, za to z pewnością nie warto płacić za bylejakość. Jak w takim razie rozpoznać te dobre okna? Przede wszystkim uprzedzamy, że dla laika nie jest to łatwe zadanie. Dlatego najbezpieczniej kupować od wytwórcy obecnego na rynku od lat, który może wskazać wielu swoich klientów.
Nie znaczy to, że produkty firmy wchodzącej dopiero na rynek muszą być złe. Mogą być nawet wyjątkowo dobre i oferowane w bardziej przystępnych cenach, żeby przyciągnąć klientów. Ale to niejako z definicji zakup wysokiego ryzyka. Możemy trafić bardzo dobrze lub fatalnie. Kolejna sprawa to gwarancja. Cóż z tego, że dostaniemy ją na 15 lat, skoro firma istnieje na rynku od pół roku, a w następnym może jej już nie być?
Część Czytelników z pewnością się oburzy, argumentując, że znanym markom też zdarzają się wpadki. To oczywiście prawda, jednak chodzi o szacowanie ryzyka takiej wpadki oraz jej konsekwencji. Firmy z doświadczeniem nie chcą sobie psuć opinii, mają doradców, opracowane materiały techniczne (np. instrukcje montażu) oraz doświadczone ekipy monterów.
Poza tym należy trzymać się zasady, że im bardziej nietypowe są nasze okna, np. szczególnie duże i ciężkie, tym więcej ostrożności trzeba wykazać, wybierając producenta i ekipę monterską. Chodzi o to, że ze zrobieniem typowego, niezbyt dużego okna poradzi sobie każdy działający solidnie wytwórca. Prawidłowo osadzi je w ścianie także zupełnie przeciętna ekipa monterska. Jeśli zaś okno ma być ciężkie, bo wyposażone w grubą szybę antywłamaniową, albo ma to być długi na 5 m system przesuwnych drzwi tarasowych, wówczas jest to zupełnie inny poziom trudności i zadanie dla prawdziwych profesjonalistów.
Czasem inwestor daje się skusić choćby niską ceną okien z "pancerną" szybą, wierząc, że tanio kupuje okna o wysokiej klasie odporności na włamanie. Potem okazuje się, że ciężki pakiet szybowy wsadzono w zwykłą ramę ze standardowymi okuciami i z czasem wszystko zaczyna się wypaczać.
Zachęta, aby nie oszczędzać na jakości, nie znaczy wcale, że lepszy produkt wart jest każdych pieniędzy. Zawsze należy się zastanowić:
- pod jakim względem jest lepszy?
- o ile jest lepszy?
- o ile więcej trzeba za niego zapłacić?
- jakie korzyści przynosi jego zastosowanie?
Dlatego bacznie przyglądajmy się, jak ma się np. poprawa ciepłochronności okien do wzrostu ich ceny. Najlepiej poprosić projektanta, by policzył, o ile mniej ciepła będzie tracił dom i zestawił to z ceną naszego paliwa (gaz, węgiel, prąd itd.). Tym bardziej, że od kilku lat można odnieść wrażenie, że producenci rywalizują ze sobą, kto najbardziej obniży współczynnik U. Ale jest to niemal sztuka dla sztuki. Nieziemsko drogich okien o U = 0,6 prawie nikt nie kupuje, z czego świetnie zdają sobie oni sprawę. Jednak tego rodzaju konstrukcjami można pochwalić się w materiałach reklamowych i na targach. Zawsze coś odróżnia firmę od konkurencji.
Najrozsądniejszy wybór to okna ze średniej półki, i przede wszystkim w sensie rozwiązań technicznych, a nie tylko ceny. Po prostu, cena tych najtańszych znajduje swoje odzwierciedlenie w ich jakości - na czymś przecież należało zaoszczędzić (cieńsze profile, mniej wytrzymałe okucia, szyby o gorszych parametrach). Z kolei okienny hi-tech zawsze będzie drogi, bo wdrożenie nowych rozwiązań kosztuje i nigdy nie jest to produkcja na dużą skalę (co w sposób naturalny obniżyłoby koszty). I nie ma co się oszukiwać - to, co dziś ma najbardziej wyśrubowane parametry, za rok czy dwa ustąpi pierwszeństwa kolejnym modelom. Inna sprawa, że różnice parametrów będą symboliczne.
Na szczęście, dopłaty do okien o innych wymiarach niż kilkanaście standardowych praktycznie we wszystkich firmach odeszły w przeszłość. Limitem są pewne wymiary maksymalne, wynikające z długości profili i wielkości tafli szkła. Trzeba przy tym zaznaczyć, że cenę bardzo podnosi wszelka niestandardowość - np. łukowe zwieńczenie okien, wyjątkowo duże wymiary, czy nietypowy wzór okleiny albo użycie drewna egzotycznego. Jeśli szukamy oszczędności, to lepiej zrezygnować z "wymyślności", za to nie oszczędzać na jakości.
Jarosław Antkiewicz
fot. Schüco
Komentarze