Żar innowacji czy żal inwestora?
W lutym tego roku, po blisko 5 latach pracy w Ministerstwie Gospodarki, udało się przyjąć ustawę o odnawialnych źródłach energii. Podpisany przez Bronisława Komorowskiego dokument odnosi się do szeroko pojętej problematyki energii odnawialnej i ma stać się furtką do dynamicznego rozwoju tego sektora w naszym kraju. W swoich założeniach ustawa ma stanowić jedną z gwarancji stopniowego zwiększania bezpieczeństwa energetycznego Polski, a także wspierać rozwój rynku energetyki obywatelskiej. Do tej pory, mikro-producenci mieli prawo sprzedawać swoją energię jedynie za 80% ceny netto. Ustawa wprowadziła m.in. taryfy gwarantowane, czyli stałe ceny na odbiór energii elektrycznej od właścicieli mikroinstalacji do sieci przez 15 lat. Cennik uzależniono od rodzaju i wielkości instalacji. Źródła o mocy do 3 kW otrzymują 75 groszy za każdą kilowatogodzinę, dla instalacji o mocy od 3 do 10 kW wysokość wsparcia zależy od wykorzystywanej technologii. Pomimo głosów poparcia, szybko pojawiły się także zastrzeżenia. Zdaniem sceptyków, ustawa w obecnej postaci nie spełnia oczekiwań społecznych, zarzuca się jej brak kompleksowego podejścia do problemu. Część podmiotów, np. szkół lub innych placówek pożytku publicznego, nie ma możliwości produkowania energii na własny użytek - brak jest takiej kategorii w obecnym prawie. W świetle obecnych przepisów nie można również tworzyć spółdzielni energetycznych. Zwolennicy zmian skarżą się jednak przede wszystkim na brak odpowiedniego wsparcia dla rozwoju produkcji zielonego ciepła, co czyni inwestycje w OZE zbyt kosztownymi w stosunku do generowanych przez nie oszczędności.
Polska potrzebuje zmian w energetyce
W swoich założeniach, energetyka obywatelska oznacza nie tylko oszczędności dla domowych budżetów. Obejmuje ona również działania, które mają na celu ograniczenie zużycia paliw kopalnianych i poprawę ochrony środowiska, a także zwiększenie kontroli nad dostawami energii, co wpływa pozytywnie na bezpieczeństwo energetyczne kraju. Znaczenie tego ostatniego odczuliśmy - dosłownie i w przenośni - na własnej skórze. Tegoroczne, rekordowe upały bezlitośnie obnażyły słabości polskiego systemu energetycznego i pokazały, ile jeszcze mamy do zrobienia w kwestii jego rozbudowy i modernizacji. Najbardziej ucierpieli na tym polscy przemysłowcy, zobligowani do przyjęcia ograniczeń w dostarczaniu i odbiorze energii elektrycznej. Jak podkreślają zwolennicy szerszego dostępu do OZE, w przypadku awarii sieci duża ilość małych źródeł energii zabezpieczyłaby cały kraj przed odłączeniem od dostaw prądu i ciepła - także w przypadku najczarniejszego z czarnych scenariuszy, czyli blackoutu. Winy za obecną sytuację nie można jednak zrzucać na kaprysy pogody. Kondycji polskiej energetyki bardziej od wysokich temperatur zagraża nieprawidłowy miks energetyczny oraz brak dywersyfikacji całego systemu. O tym, że zmiany w tym zakresie popłacają, przekonali się nasi zachodni sąsiedzi.
W Niemczech, dzięki systemowemu wdrożeniu instalacji fotowoltaicznych i pomp ciepła, udało się skutecznie odciążyć sieć przesyłową oraz wytworzyć rekordową ilość energii. I to w lecie - okresie pod tym względem wyjątkowo newralgicznym, zauważa Robert Kotwas, ekspert firmy Paroc. Aby usłyszeć pozytywne opinie o energii odnawialnej, nie trzeba jednak wcale wyjeżdżać za granicę. Polacy chcą większego wykorzystania OZE, o czym świadczyć mogą wyniki badań opinii publicznej. Jak podaje Centrum Badań Marketingowych Indicator, ponad 81% Polaków pragnie rozwijania energetyki opartej na odnawialnych źródłach energii[1]. Wśród ich zalet szczególnie mocno cenimy sobie zmniejszenie emisji zanieczyszczeń oraz wykorzystanie powszechnie dostępnych źródeł, stojących w opozycji do rosnących cen energii pozyskiwanej z nieodnawialnych źródeł kopalnianych. Oszczędności mają jednak swoją cenę. Aby ją obniżyć, eksperci polecają kompleksowe podejście do problemu i zachowanie poprawnej kolejności działań.
Nim sięgniesz po OZE - ogranicz straty
Na dynamiczną w ostatnich latach sytuację na rynku energetyki obojętny nie pozostaje sektor budowlany. Nic w tym dziwnego - największymi odbiorcami energii są budynki. W Unii Europejskiej pochłaniają one ponad 40% całej zużywanej energii, średnio 80% owej konsumpcji przeznacza się zaś na ich ogrzewanie. Jak bumerang powraca od niedawna temat budownictwa pasywnego i zeroenergetycznego, które zgodnie zakładają nie tylko wykorzystanie odnawialnych źródeł energii, ale w pierwszej kolejności - ograniczenie strat ciepła, które ucieka z nieszczelnych dachów, ścian, okien oraz przewodów grzewczych i wentylacyjnych. Jak podkreślają fachowcy, bardziej energooszczędne budynki dają miejsce na poszukiwanie alternatywnych źródeł ciepła, w tym OZE.
Zastępowanie energetyki konwencjonalnej energią ze źródeł odnawialnych musi się odbywać w sposób stopniowy i uzasadniony ekonomicznie, dlatego za priorytet działań obierać powinniśmy poprawę efektywności energetycznej budynków, tłumaczy Robert Kotwas. Jak zauważa ekspert firmy Paroc, zmiany zachodzące w polskich przepisach budowlanych dają powody do optymizmu. Warunki Techniczne przewidziane na rok 2017 i 2021 wprowadzą obowiązek grubszej izolacji budynków i ich instalacji. Okazuje się, że już dziś warto wykraczać poza obowiązujące minimum, zwłaszcza jeśli myślimy o przyszłej inwestycji w OZE. Zwiększenie grubości ocieplenia do 20 cm dla fasad i 30 dla dachu to jednorazowa inwestycja o wartości około kilku procent kosztu całej budowy. Zwróci się to nam zaś po około 5-7 latach, w trakcie których zużyjemy mniej energii i wydamy mniej pieniędzy, dodaje.
Zastanawiając się nad inwestycją w odnawialne źródła energii, trzeba pamiętać, że każdy budynek jest inny. Dlatego zanim wybierzemy optymalną metodę pozyskiwania energii, warto przeprowadzić dokładną analizę energetyczną obiektu. Dotyczy to zarówno rozwiązań opartych na OZE, jak i tych bardziej tradycyjnych.
[1] http://www.psew.pl/aktualnosci/721-polacy-lubia-odnawialne-zrodla-energii-ale-politycy-nie-lubia-ich-sluchac
źródło i zdjęcie: Paroc
Komentarze