Początek roku 2025 może przynieść zwiększony popyt na kredyty hipoteczne oraz wzrost sprzedaży mieszkań. Obniżki stóp procentowych mogłyby dodatkowo ułatwić klientom podejmowanie decyzji o zakupie nieruchomości.
Jak zauważa założyciel serwisu Tabelaofert.pl, część klientów, ze względu na aktualną sytuację rynkową i ograniczone możliwości finansowe, potrzebuje wsparcia państwa. Jednak taka ingerencja mogłaby okazać się zbędna, gdyby stopy procentowe były na niższym poziomie.
Ewentualna pomoc ze strony rządu powinna skupić się na premiach dla osób oszczędzających na zakup własnego mieszkania.
– Informacja, że nie będzie Kredytu 0 proc., paradoksalnie bardzo dobrze wpłynęła na rynek. Duża część osób, która czekała na kredyt, dowiedziała się, że go nie będzie, i słusznie uznała, że warto kupić może coś mniejszego albo dalej od centrum. Widzieliśmy to w naszych danych, że nastąpiło pewne ożywienie klientów – mówi agencji Newseria Robert Chojnacki, założyciel tabelaofert.pl, portalu wspierającego sprzedaż nieruchomości.
– Część osób stwierdziła, że już dłużej nie będzie spłacać kredytu wynajmującego. Wynajem mieszkania jest przecież płaceniem przez tego, kto wynajmuje, za kredyt tego, kto kupił mieszkanie. Ponieważ ceny wynajmu są bardzo wysokie, stwierdzili, że wolą już spłacić kredyt.
W grudniu 2024 roku wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe spadła o 45,4 proc. w porównaniu do grudnia 2023 roku – wynika z BIK Indeksu Popytu na Kredyty Mieszkaniowe. Liczba osób wnioskujących o kredyt była o 43,8 proc. niższa niż rok wcześniej.
Warto jednak pamiętać, że końcówka 2023 roku była wyjątkowo aktywna dzięki programowi „Bezpieczny Kredyt 2 proc.”, a grudzień 2023 roku był ostatnim miesiącem przyjmowania wniosków w jego ramach.
Eksperci przewidują, że efekt wysokiej bazy zniknie w styczniu, co może przyczynić się do wzrostu popytu na kredyty hipoteczne.
Z kolei decyzja MRiT o rezygnacji z wprowadzenia zapowiadanego w kampanii „Kredytu 0 proc.” skłoniła część kredytobiorców do podjęcia decyzji o zakupie mieszkania.
Tym bardziej że – jak wskazuje grudniowy Barometr Cen Mieszkań Tabelaofert.pl – deweloperzy na koniec roku oferowali liczne promocje i rabaty. Eksperci zwracają jednak uwagę, że w związku z rosnącą sprzedażą mieszkań w styczniu ten trend promocyjny może ulec odwróceniu.
– Teraz wszyscy tylko czekają, aż wreszcie spadną stopy procentowe – ocenia Robert Chojnacki.
Według danych Europejskiego Banku Centralnego (EBC), średnie oprocentowanie kredytów hipotecznych w Polsce w lipcu 2024 roku wyniosło 7,91 proc., co plasuje nasz kraj w czołówce Europy pod względem wysokości kosztów kredytowych.
Dla porównania, w strefie euro średnie oprocentowanie wynosiło jedynie 3,75 proc. Kredyty hipoteczne w Polsce są również droższe niż w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, co w dużej mierze wynika z utrzymującego się wysokiego poziomu stóp procentowych.
– W latach 2014–2019 nie było żadnego programu wspierania, dopłat do kredytów, a oprocentowanie kredytu wynosiło 4,5–5 proc., a nie 8 proc. jak teraz. W tamtym okresie liczba budowanych mieszkań w Polsce przez deweloperów wzrosła dwukrotnie. Czyli widać, że ludzie nie potrzebowali wsparcia przy normalnym koszcie kredytu. Niestety politycy poprzez zaciąganie różnego rodzaju zobowiązań i rozdawanie dopłat napędzają inflację, a to powoduje, że mamy wysokie stopy procentowe. Nie ma konieczności żadnej ingerencji państwa w rynek, o ile są normalne stopy procentowe – przekonuje założyciel portalu tabelaofert.pl.
Wysokie stopy procentowe oraz brak programów wsparcia sprawiają, że coraz trudniej jest wielu osobom zaciągnąć kredyt hipoteczny. Jak podaje Związek Banków Polskich, w III kwartale 2024 roku średnia wartość kredytu hipotecznego wyniosła 421,7 tys. zł, w porównaniu do 417,4 tys. zł w analogicznym okresie 2023 roku.
Z kolei według danych BIK, w grudniu 2024 roku średnia ta osiągnęła rekordowy poziom 444,9 tys. zł – najwyższy w historii. Przy jednocześnie rosnących cenach metra kwadratowego mieszkań, uzyskanie finansowania na zakup nieruchomości staje się coraz większym wyzwaniem.
– W obecnej sytuacji rynek jako rynek, czyli deweloperzy, nie potrzebuje wsparcia, natomiast banki bardzo zacieśniły politykę kredytową, również na polecenie KNF-u, są więc ludzie, którzy odchodzą z banku z kwitkiem. Na pewno jest więc grupa osób, która takiego wsparcia potrzebuje – mówi Robert Chojnacki.
Resort rozwoju zapowiedział, że w I kwartale bieżącego roku przedstawi nowy program mieszkaniowy, który zastąpi obiecywany podczas kampanii Kredyt 0 proc.
Eksperci apelują jednak o ostrożność w jego projektowaniu, wskazując na błędy poprzedniego programu „Bezpieczny Kredyt 2 proc.”, który przyczynił się do znacznego wzrostu cen nieruchomości.
– Wszystkie dotychczasowe programy do tej pory wspierały albo zakup pierwszego mieszkania, albo zakup małych mieszkań, tak jak na przykład Bezpieczny Kredyt 2 proc. W przypadku zapowiadanego Kredytu 0 proc. był element prodemograficzny, solidne wsparcie dla osób, które mają dwójkę lub trójkę dzieci. Miał to być pierwszy program w Polsce, który wspierał to, co jest największym problemem polskiej gospodarki, czyli demografię – mówi ekspert.
– Na pewno trzeba uniknąć sytuacji, jaka była z Bezpiecznym Kredytem 2 proc., gdzie każdy, niezależnie, czy zarabiał 10 tys. zł miesięcznie, 100 tys. zł, czy 1 mln zł, mógł uzyskać wsparcie państwa. Wsparcie dla osób wysoko zarabiających jest marnowaniem publicznych pieniędzy. Jeżeli będą w przyszłości programy wsparcia, to są tylko dwa przypadki, w których będą uzasadnione: albo kryterium dochodowe, czyli wspieramy tych, którzy tego wsparcia potrzebują, a drugie to ewentualnie kryterium demograficzne, czyli wspieramy tych, którzy mają dwójkę lub więcej dzieci.
Założyciel portalu Tabelaofert.pl uważa, że programy wsparcia powinny koncentrować się na zachęcaniu do oszczędzania, a nie na preferencyjnych kredytach. Zwraca uwagę, że Polska jest jednym z nielicznych krajów w regionie, w którym nie funkcjonują kasy oszczędnościowo-budowlane.
– Gdyby 20 lat temu państwo zaczęło dopłacać ludziom, którzy oszczędzają na mieszkanie, na przykład w postaci różnych premii, to dzisiaj osoba 20-letnia, która wchodzi na rynek, nie miałaby problemu, czy zaciągnąć kredyt, czy wynająć, bo w najlepszym wypadku kredyt byłby tylko uzupełnieniem wkładu własnego. To najbardziej efektywna metoda – podkreśla Robert Chojnacki.
– Tego niestety nie zrobiono, bo myślenie w perspektywie 20 lat nie jest chyba w żadnej demokracji popularne, bo myśli się w perspektywie najbliższych wyborów. Więc lepiej obiecać, że się coś rozda, ale taka idea oszczędzania nie jest zbyt popularna. Ale to jest najbardziej efektywna metoda, bo po pierwsze nie wspiera to inflacji, bo ludzie oszczędzają, po drugie jednak młody człowiek, który wchodzi w dorosłe życie, ma dużo łatwiejszy start.
Źródło i zdjęcia: Newseria Biznes
Opracowanie: BudownictwoB2B.pl
Fot. otwierająca: Adobe Stock
Komentarze